Mija półroczny okres przejściowy przewidziany na przygotowanie przez BGK formalności związanych z szeroko wyczekiwanym programem “mieszkanie bez wkładu własnego”. Sęk w tym, że ci, co czekali, prawdopodobnie nie doczekali. Zdolność kredytowa w tym czasie stopniała, a ceny mieszkań nie spadły.
Kredyt bez wkładu własnego – przepisy właśnie wchodzą w życie
Zapowiadane, a następnie przyjęte przez Sejm zapisy Polskiego Ładu o mieszkaniu bez wkładu własnego wchodzą w życie 26 maja tego roku, czyli dokładnie jutro. Zgodnie z planami rządu, miały być odpowiedzią na potrzeby “dziesiątek tysięcy” Polaków – jak informował kilkukrotnie premier Mateusz Morawiecki -, którzy co prawda mają zdolność kredytową, ale nie mają wymaganych przez banki 20 procent wartości mieszkania.
Chodzi o niezbędny wkład własny, który zgodnie z Rekomendacją S Komisji Nadzoru Finansowego, musi zostać wpłacony przez kredytobiorcę zainteresowanego zaciągnięciem kredytu mieszkaniowego.
Zamiast wpłaty własnej Polacy mieli otrzymywać gwarancje BGK, na podstawie których banki komercyjne mogłyby udzielić finansowania na 100 procent wartości mieszkania czy kosztów związanych z budową domu. Rzecz w tym, że mało kto będzie mógł sobie na to pozwolić, bo wciąż jesteśmy w cyklu podwyżek stóp procentowych, a rząd wprowadził limity cenowe.
Zdolność spadła o połowę
Po tym, jak Nardowy Bank Polski, walcząc z rozpędzoną już inflacją, rozpoczął cykl podwyżek stóp procentowych, zdolność kredytowa gwałtownie spadła. Siedmiokrotne podwyżki stóp procentowych doprowadziły do tego, że przeciętnego Kowalskiego stać aktualnie nawet na dwa raz mniejszy kredyt niż jeszcze 8-9 miesięcy temu. Jeśli rodzina zarabiająca 8 tys. zł netto mogła pozwolić sobie na kredyt w wysokości pół miliona, dziś lekką ręką ich zdolność jest niższa nawet o 200 tys. zł. Jest to efektem nie tylko samego wzrostu wskaźnika WIBOR, który aktualnie przekracza już 6 procent, ale także zaostrzonej polityki kredytowej banków, po kolejnej rekomendacji Komisji Nadzoru Finansowego.
Warto dodać, że spadająca zdolność to najmniejszy problem kredytobiorców, ponieważ osoby zainteresowane kredytowaniem mogą chwilowo wstrzymać się z decyzjami, aż NBP ustabilizuje politykę monetarną, a konkretniej wyjdzie z cyklu podwyżek. W dużo gorszym położeniu znaleźli się bowiem ci Polacy, którzy zobowiązania zaciągnęli w przededniu wzrostów, gdy oprocentowanie kredytów było na najniższym poziomie w historii. Im miesięczna rata nierzadko poszybowała już o 80 procent, a końca podwyżek aktualnie nie widać.
Limity cen ograniczają ilość mieszkań
Osoby wyczekujące kredytu bez wkładu własnego z jednej strony mogą się cieszyć, bo przepisy właśnie wchodzą w życie, z drugiej strony, jeśli nie mają odpowiedniej zdolności kredytowej, nie będą mogli liczyć na finansowanie. Tu już mowa bowiem nie o kredycie na 80 proc., a 100 procent wartości nieruchomości. Kolejnym aspektem działającym na niekorzyść planujących zakup mieszkania bez wkładu własnego jest także odgórnie narzucony limit ceny metra kwadratowego.
Przypomnijmy, że rząd zdecydował się wprowadzić zapisy o cenie maksymalnej, aby uniemożliwić deweloperom sztuczne pompowanie cen. Sęk w tym, że mimo galopującej inflacji i znacznych spadków nowych inwestycji firm budowalnych, ceny nieruchomości w Polsce nie tyle nie spadły, ile wciąż rosną, co jeszcze bardziej zmarginalizuje dostępność mieszkań dla milionów Polaków, tym bardziej tych, którzy liczą na kredyt bez wkładu własnego.