Często omawiany w ostatnich dniach Adrian M. opowiedział o produkcji Prime Time na swoim blogu. Mężczyzna, który w 2003 roku wtargnął do budynku Telewizji Polskiej i wziął jednego zakładnika, dziś znajduje się na językach całej Polski. Powstał bowiem film częściowo inspirowany jego losami i w ciągu tygodnia został potężnym przebojem serwisu Netflix. Tymczasem M. mówi wprost: „Jakub Piątek ukradł mi historię”. Na swoim blogu zdradza też, że w przeszłości chciał z nim pracować sam Andrzej Wajda.
Thriller Prime Time przez kilka dni plasował się w czołowej dziesiątce najchętniej odtwarzanych filmów na platformie Netflix.
Adrian M. o produkcji Prime Time
Akcja nowego dreszczowca Netfliksa osadzona została w Sylwestra 1999 roku, ale film nawiązuje do wydarzeń z 21 września 2003, kiedy niejaki Adrian M. wtargnął do studia Telewizji Polskiej i wziął jednego zakładnika – podobnie jak główny bohater, Sebastian (w tej roli Bartosz Bielenia). Mężczyzna tłumaczył, że do ekscesu doszło z powodu „epizodu choroby psychicznej”.
Polub Prime Rozrywka na FB i bądź na bieżąco!
Na swoim blogu M. odnosi się do wyprodukowanego przez Watchout Studio thrillera. W pierwszych słowach długiego listu otwartego zaznacza, że nie brał udziału w procesie produkcji i, co więcej, nie wyraził na nią swojej zgody. Adrian M. już w 2018 roku został poproszony o „błogosławieństwo” dla projektu. Reżyserowi, Jakubowi Piątkowi, powiedział wtedy, że nie chce współpracować przy filmie o niesławnej napaści, argumentując, że naruszy on jego dobra osobiste.
Reżyser uznał, że obejdzie się bez M. i nakręcił Prime Time bez jego wsparcia. „Pan Piątek miał wytłumaczone, że powracanie do tamtej historii, bardzo skomplikowanej zresztą, może spowodować nieprzewidywalne skutki również dla ludzi zupełnie postronnych”, wyjaśnia Adrian M. na swoim blogu, dodając, że film może mieć „niebezpieczne reperkusje”.
Adrian M. oskarża Jakuba Piątka o kradzież historii i fałszowanie faktów
Adrian M. nie przebiera w słowach: nazywa Prime Time „koszmarnym filmem” i „ordynarnym produktem komercyjnym”. W styczniu trafił na artykuł poświęcony thrillerowi na jednym z portali filmowych – dopiero wtedy dowiedział się, że Prime Time jednak powstał i został zaprezentowany na festiwalu Sundance w USA.
Na dowód swojej tezy o groźnych „reperkusjach” M. podaje w liście otwartym komentarze, pisane pod artykułem: „dzisiaj to samo trzeba zrobić, tylko najlepiej od razu strzelać”; „pamiętam, jak cała kamienica dopingowała mu, aby ich wszystkich tam rozstrzelał”.
Adrian M. o produkcji Prime Time ma raczej negatywne zdanie. Uważa, że film – jego efekt końcowy – jest sprzeczny z zapowiedziami twórców przed premierą:
– Nie jest uniwersalną historią o buncie inspirowaną wieloma podobnymi przypadkami z całego świata, jest bardzo perfidną próbą rekonstrukcji incydentu z moim udziałem, a najgorsze jest to, że twórcy filmu tak naprawdę zamachnęli się na próbę stworzenia mojego portretu psychologicznego z odpowiedzią na najbardziej nurtujące ich pytanie – co było powodem mojego wejścia do TVP tamtego dnia.
M. dodaje, że wątek ojca-tyrana dopisano do filmu na siłę i nie jest zgodny z rzeczywistością. „Film jeszcze przed polską premierą spowodował konsekwencje w naszym życiu; strach pomyśleć, jakie wywoła reakcje po premierze”, dodaje mężczyzna.
Adrian M. – odmówił Wajdzie współpracy
Adrian M. oskarża Jakuba Piątka o „kradzież” jego historii, ale też wyrządzenie dużej krzywdy:
— Byłem w tamtym studio. To ja sprowokowałem całe to wydarzenie, bez którego pan Piątek nie miałby materiału, który zwyczajnie ukradł – tak, świadomie używam tego słowa, pan Piątek wziął sobie to, co do niego nie należało. Wbrew mojej woli. To jest mało powiedziane, zrobił znacznie więcej. Tylko ja wiem dokładnie, jak dużo pan Piątek ukradł i jaką szkodę wyrządził. Będę o tym wszystkim informował na moim blogu.
M. uważa, że Prime Time w pewien sposób idealizuje i wygładza postać Sebastiana, a on sam nigdy nie chciał być wzorem dla kogokolwiek. Kiedy Andrzej Wajda zaproponował mu współpracę przy wcześniejszym projekcie filmowym, odrzucił ją.
— (Wajda – przyp.) był zainteresowany nakręceniem filmu o mnie i o tamtym wydarzeniu. Propozycja była kusząca. Wystarczyło jedno moje słowo i sam Andrzej Wajda robiłby film o mojej historii. Ale Andrzej Wajda usłyszał odpowiedź odmowną. Zrozumiał, jak delikatna jest to sprawa i przede wszystkim, jakie mogą być konsekwencje jej ekranizowania i uszanował naszą wspólną decyzję – czytamy na blogu Adriana M.
Piątkowi mężczyzna wypomina, że nakręcił Prime Time, bo szuka sławy, estymy na arenie międzynarodowej i nagród w środowisku filmowym. Zapowiada też, że znajdzie czas na „batalię prawną” i prawdopodobnie pozwie twórców filmu o zniesławienie.
Adrian M. w swoim wpisie zauważa też, że nigdy nie czuł się celebrytą z powodu ataku na budynek TVP. „Nigdy nie miałem intencji zarobienia na tym choćby złotówki, nie chciałem żadnych filmów, wywiadów, ani reportaży”, argumentuje.