Darren Lynn Bousman reżyseruje swój czwarty film z serii Piła. Karierę w Hollywood zaczął od bardzo solidnej „dwójki” – było to jego pierwsze mainstreamowe dzieło – a po Pile IV z 2007 roku zrobił sobie dłuższą przerwę. Przynajmniej od Jigsawa – nadal kręcił horror za horrorem, czasem z lepszym (Mother’s Day) i dużo częściej z gorszym skutkiem (Abattoir, Death of Me). Jak udała mu się Spirala: Nowy rozdział serii Piła?
Mniej więcej tak, jak Samuelowi Bayerowi wyszedł reboot Koszmaru z ulicy Wiązów: film próbuje przedefiniować i uwspółcześnić kultową sagę, a koniec końców pozostaje jej cieniem. Nowym Jorkiem wstrząsa seria sadystycznych zbrodni, inspirowanych działalnością Johna Kramera. Sprawę próbują rozwikłać śledczy Zeke Banks (Chris Rock) i jego mniej doświadczony kolega po fachu, William Schenk (Max Minghella). Za dużo w Spirali detektywistycznej ekspozycji, a za mało horrorowych wrażeń. Nowy rozdział serii Piła nie potrafi sprostać najbardziej trywialnym i podstawowym oczekiwaniom widza, bo prędzej niż gorefest przypomina kino kryminalne typu „cop-on-the-edge”, o policjancie w kryzysie moralnym i prywatnym. Nie spisali się ani reżyser, ani przodujący aktorzy.
Spirala: Nowy rozdział serii Piła – recenzja. Rock i Jackson w bladych rolach
Bousman tylko w teorii skupia się w Spirali na postaciach (nie ich wnętrznościach), na budowaniu napięcia i poczucia strachu. Szkoda tylko, że bohaterowie – wszyscy, bez wyjątku – są płascy i antypatyczni, dreszczy na miarę Siedem czy Zodiaku nie ma się co spodziewać, a najbardziej przeraża brak obycia i umiejętności reżysera z blisko dwudziestoletnim stażem zawodowym. Bousman nie wie, czy chce nakręcić kino grozy z wątkiem policyjnym, czy kino policyjne okraszone grozą. Błąka się za kamerą i ta niepewność udziela się też odtwórcom głównych ról. Chris Rock, grający postać zupełnie niepodobną do swoich poprzednich, dobrany został jakby po omacku – nie potrafi „udźwignąć” filmu, występując na pierwszym planie. Jest słabym aktorem z niemal zerowym zacięciem dramatycznym, sprawia wrażenie pozbawionego życia. Samuel L. Jackson, komiczny i przewidywalny, gra, jak gdyby znalazł się na planie drugoligowej produkcji Tarantino. Najlepszy w obsadzie jest bodajże Minghella, ale rozkręca się powoli i jego aktorska szarża przychodzi o wiele za późno – gdy już w myślach zaczynamy prosić o napisy końcowe.
Jako film o upadku etycznym i moralnym służb mundurowych w USA Spirala nie sprawdza się w ogóle, bo Bousman nie ma ochoty na głębsze refleksje. Całość nie wywoła gorących dyskusji na aktualne tematy, nie będzie jawić się jako komentarz do brutalności policji, nic nie mówi nam o źródle tej agresji. Bousman próbuje ugryźć rzeczywisty problem, ale wykazuje dość tchórzliwe podejście – oratorsko jakby się jąka, przebąkuje, że All Cops Are Bastards, ale przecież widzowie, i w Stanach, i w Polsce, dobrze o tym wiedzą. Brakuje w Spirali polotu, przemyślanej strategii, dobrze ukartowanej narracji. Brakuje siły przekazu.
Spirala: Nowy rozdział serii Piła – recenzja. Humor ratuje film
Chwilami popłaca w filmie stand-uperski humor. Nie dlatego, że Chris Rock bryluje w swojej roli – to raczej wynik nagromadzenia absurdu: w sequelu filmu, który lata temu szokował brutalną przemocą, gwiazdor Dużych dzieci zgrywa twardego glinę, a Samuel L. Jackson dosrywa mu jako rozczarowany ojciec i posterunkowy chojrak. 72-latek gra zresztą parodię siebie. Brakuje, by zaczął krzyczeć, w odwołaniu do kultowej roli agenta Neville’a Flynna: „mam już dość tego pie**olonego naśladowcy Jigsawa w tym je**nym ku**idołku!”
Fajnie przerysowany i karykaturalny finał to jeden z większych atutów filmu – szkoda jedynie, że przewidzi go każdy, kto obejrzał w przeszłości choć jedną odsłonę serii. Znakiem firmowym Piły od zawsze były wymyślne pułapki, zastawiane na kolejne ofiary. W Spirali większość to już odtwórcze zagrywki; diabelsko pomysłowa okazuje się tylko scena, w której biedny gliniarz musi dosłownie wyrwać własne palce z dłoni, by uniknąć śmierci wskutek porażenia prądem. Na Chrisa Rocka też czekają śmiertelne zasadzki – pod koniec filmu widzimy go nawet, jak skuty łańcuchem chwyta za tytułową piłę. To jednak wabik na widza – scena trwa dosłownie dziesięć sekund i nakręcono ją tylko po to, by potem prominentnie została umiejscowiona w zwiastunie.
Czytaj też: Obecność 3: Na rozkaz diabła – recenzja. Nie ten film, który nam obiecano
Spirala: Nowy rozdział serii piła – opinie, premiera w Polsce
Największym problemem Spirali: Nowego rozdziału serii Piła jest to, że jako sequel lub, jeśli wolicie, powrót ani ziębi, ani grzeje. Że choć zapowiadany jako odrodzenie, film jest dziwnie jałowy i nie wywołuje silniejszych emocji. Bez wyrazu i bez sensu przedstawia się relacja ojca z synem na pierwszym planie – duet Rock–Jackson dobrano zresztą z przymrużeniem oka, dla żartu i zgrywy. Więcej logiki miałoby sparowanie gigantów komedii w skeczu dla Saturday Night Live. One-linery Sama Jacksona („chcesz zagrać w grę, sku**ysynu?”, „miłego dnia i pie**ol się!”) będą Wam odbijać się czkawką jeszcze z dwa dni po seansie. Uderzająco zły jest montaż, upodabniający Spiralę do teledysku nu-metalowego z początku lat dwutysięcznych. Najlepiej, gdyby kolejną odsłonę Piły poskładał do kupy ktoś inny niż Darren Lynn Bousman. O pracach nad następną kontynuacją już w kwietniu rozpisywały się portale filmowe.
Polska premiera Spirali: Nowego rozdziału serii Piła przypada na piątek, 18 czerwca 2021 roku.
Darren Lynn Bousman reżyseruje swój czwarty film z serii Piła. Karierę w Hollywood zaczął od bardzo solidnej „dwójki” – było to jego pierwsze mainstreamowe dzieło – a po Pile IV z 2007 roku zrobił sobie dłuższą przerwę. Przynajmniej od Jigsawa – nadal kręcił horror za horrorem, czasem z lepszym (Mother’s Day) i dużo częściej z gorszym skutkiem (Abattoir, Death of Me). Jak udała mu się Spirala: Nowy rozdział serii Piła?
Mniej więcej tak, jak Samuelowi Bayerowi wyszedł reboot Koszmaru z ulicy Wiązów: film próbuje przedefiniować i uwspółcześnić kultową sagę, a koniec końców pozostaje jej cieniem. Nowym Jorkiem wstrząsa seria sadystycznych zbrodni, inspirowanych działalnością Johna Kramera. Sprawę próbują rozwikłać śledczy Zeke Banks (Chris Rock) i jego mniej doświadczony kolega po fachu, William Schenk (Max Minghella). Za dużo w Spirali detektywistycznej ekspozycji, a za mało horrorowych wrażeń. Nowy rozdział serii Piła nie potrafi sprostać najbardziej trywialnym i podstawowym oczekiwaniom widza, bo prędzej niż gorefest przypomina kino kryminalne typu „cop-on-the-edge”, o policjancie w kryzysie moralnym i prywatnym. Nie spisali się ani reżyser, ani przodujący aktorzy.
Spirala: Nowy rozdział serii Piła – recenzja. Rock i Jackson w bladych rolach
Bousman tylko w teorii skupia się w Spirali na postaciach (nie ich wnętrznościach), na budowaniu napięcia i poczucia strachu. Szkoda tylko, że bohaterowie – wszyscy, bez wyjątku – są płascy i antypatyczni, dreszczy na miarę Siedem czy Zodiaku nie ma się co spodziewać, a najbardziej przeraża brak obycia i umiejętności reżysera z blisko dwudziestoletnim stażem zawodowym. Bousman nie wie, czy chce nakręcić kino grozy z wątkiem policyjnym, czy kino policyjne okraszone grozą. Błąka się za kamerą i ta niepewność udziela się też odtwórcom głównych ról. Chris Rock, grający postać zupełnie niepodobną do swoich poprzednich, dobrany został jakby po omacku – nie potrafi „udźwignąć” filmu, występując na pierwszym planie. Jest słabym aktorem z niemal zerowym zacięciem dramatycznym, sprawia wrażenie pozbawionego życia. Samuel L. Jackson, komiczny i przewidywalny, gra, jak gdyby znalazł się na planie drugoligowej produkcji Tarantino. Najlepszy w obsadzie jest bodajże Minghella, ale rozkręca się powoli i jego aktorska szarża przychodzi o wiele za późno – gdy już w myślach zaczynamy prosić o napisy końcowe.
Jako film o upadku etycznym i moralnym służb mundurowych w USA Spirala nie sprawdza się w ogóle, bo Bousman nie ma ochoty na głębsze refleksje. Całość nie wywoła gorących dyskusji na aktualne tematy, nie będzie jawić się jako komentarz do brutalności policji, nic nie mówi nam o źródle tej agresji. Bousman próbuje ugryźć rzeczywisty problem, ale wykazuje dość tchórzliwe podejście – oratorsko jakby się jąka, przebąkuje, że All Cops Are Bastards, ale przecież widzowie, i w Stanach, i w Polsce, dobrze o tym wiedzą. Brakuje w Spirali polotu, przemyślanej strategii, dobrze ukartowanej narracji. Brakuje siły przekazu.
Spirala: Nowy rozdział serii Piła – recenzja. Humor ratuje film
Chwilami popłaca w filmie stand-uperski humor. Nie dlatego, że Chris Rock bryluje w swojej roli – to raczej wynik nagromadzenia absurdu: w sequelu filmu, który lata temu szokował brutalną przemocą, gwiazdor Dużych dzieci zgrywa twardego glinę, a Samuel L. Jackson dosrywa mu jako rozczarowany ojciec i posterunkowy chojrak. 72-latek gra zresztą parodię siebie. Brakuje, by zaczął krzyczeć, w odwołaniu do kultowej roli agenta Neville’a Flynna: „mam już dość tego pie**olonego naśladowcy Jigsawa w tym je**nym ku**idołku!”
Fajnie przerysowany i karykaturalny finał to jeden z większych atutów filmu – szkoda jedynie, że przewidzi go każdy, kto obejrzał w przeszłości choć jedną odsłonę serii. Znakiem firmowym Piły od zawsze były wymyślne pułapki, zastawiane na kolejne ofiary. W Spirali większość to już odtwórcze zagrywki; diabelsko pomysłowa okazuje się tylko scena, w której biedny gliniarz musi dosłownie wyrwać własne palce z dłoni, by uniknąć śmierci wskutek porażenia prądem. Na Chrisa Rocka też czekają śmiertelne zasadzki – pod koniec filmu widzimy go nawet, jak skuty łańcuchem chwyta za tytułową piłę. To jednak wabik na widza – scena trwa dosłownie dziesięć sekund i nakręcono ją tylko po to, by potem prominentnie została umiejscowiona w zwiastunie.
Czytaj też: Obecność 3: Na rozkaz diabła – recenzja. Nie ten film, który nam obiecano
Spirala: Nowy rozdział serii piła – opinie, premiera w Polsce
Największym problemem Spirali: Nowego rozdziału serii Piła jest to, że jako sequel lub, jeśli wolicie, powrót ani ziębi, ani grzeje. Że choć zapowiadany jako odrodzenie, film jest dziwnie jałowy i nie wywołuje silniejszych emocji. Bez wyrazu i bez sensu przedstawia się relacja ojca z synem na pierwszym planie – duet Rock–Jackson dobrano zresztą z przymrużeniem oka, dla żartu i zgrywy. Więcej logiki miałoby sparowanie gigantów komedii w skeczu dla Saturday Night Live. One-linery Sama Jacksona („chcesz zagrać w grę, sku**ysynu?”, „miłego dnia i pie**ol się!”) będą Wam odbijać się czkawką jeszcze z dwa dni po seansie. Uderzająco zły jest montaż, upodabniający Spiralę do teledysku nu-metalowego z początku lat dwutysięcznych. Najlepiej, gdyby kolejną odsłonę Piły poskładał do kupy ktoś inny niż Darren Lynn Bousman. O pracach nad następną kontynuacją już w kwietniu rozpisywały się portale filmowe.
Polska premiera Spirali: Nowego rozdziału serii Piła przypada na piątek, 18 czerwca 2021 roku.