W filmoznawstwie funkcjonuje taki termin jak „Oscar bait”. To filmy, które ukazują się w kinach gdzieś pod koniec roku, kiedy rozpędza się sezon branżowych nagród, i mają w zasadzie jeden cel: zgarnąć od Akademii złotą statuetkę, a najlepiej kilka z nich. Do typowo „baitowych” produkcji należą biografie i dramaty historyczne, wymuskane filmy kostiumowe, łzawe kino obyczajowe. Eksperci dowiedli, że filmy o tragediach przeszłości (np. niewolnictwie w Stanach Zjednoczonych, Holokauście) i tragicznych postaciach rzeczywistych mają wielokrotnie wyższe szanse na upragnionego przez twórców Oscara.
Filmy jak Przeminęło z wiatrem, Łowca jeleni czy Jak zostać królem można uznać za emblematyczne przykłady „Oscar baitów”. W tym artykule nie będziemy oceniać właściwie zawartości merytorycznej kolejnych produkcji. Przyjrzymy się za to wielkim przegranym – „baitom”, które w teorii miały wszystko, by zabłysnąć przed Akademią Filmową, a ostatecznie nie wygrały żadnego Oscara.
Oscarowe filmy bez Oscarów
Aleksander (2004), reż. Oliver Stone
Wysokobudżetowy dramat z elementami kina przygodowego, poświęcony Aleksandrowi III Macedońskiemu. W filmie wystąpili najbardziej celebrowani przedstawiciele aktorskiego Olimpu: Colin Farrell jako tytułowy władca i wojownik, Anthony Hopkins jako generał jego wojsk, Angelina Jolie w roli (pięknie starzejącej się) matki. Ponadto: Christopher Plummer, Jared Leto, Val Kilmer, Jonathan Rhys-Meyers.
Oliver Stone zgarnął już Nagrodę Akademii Filmowej trzy razy: za reżyserię filmów Urodzony 4. lipca i Pluton (szalenie zresztą „baitowych”) oraz scenariusz Midnight Express. Aleksandrowi przyznano natomiast… sześć nominacji do Złotych Malin. Nie pomogły filmowi inspirująca postać, ani typowo oscarowy czas trwania – bliski trzech godzin.
Stone’owi zarzucano, że nie starczyło mu ambicji, by wynieść Aleksandra na piedestał, a sam film nazwano pustym, pozbawionym emocji. W niczym nie pomogła katastrofa finansowa: Aleksander kosztował 155 milionów dolarów, a zarobił jedynie 167 mln.
Diana (2013), reż. Oliver Hirschbiegel
Brytyjsko-szwedzko-belgijsko-francuska koprodukcja, która w żadnym z tych krajów nie rozgrzała widzów do czerwoności. Film bazował na książce Diana: Her Last Love autorstwa Kate Snell i opowiadał o romansie walijskiej księżnej z kardiochirurgiem pakistańskiego pochodzenia – Hasnatem Khanem.
Rolę główną wynegocjowała Naomi Watts – świeżo po klapie filmów J. Edgar i Movie 43. Zwłaszcza drugi sprawił, że krytycy nie spoglądali już na aktorkę równie przychylnie, jak jeszcze parę lat wcześniej. Choć wszyscy pokochali księżną Dianę, jej biografia z 2013 roku nie spotkała się z ciepłym przyjęciem. Reżyserię Olivera Hirschbiegela uznano za „niezdarną”, a samemu filmowi przypisano walory produkcji telewizyjnej. W dzienniku „The Mirror” pisano, że Wesley Snipes w blond peruce okazałby się bardziej przekonujący jako tytułowa bohaterka – i to był gwóźdź do trumny.
Watts nie otrzymała nominacji do Oscara, lecz do Złotej Maliny. „Przegrała” z Tylerem Perrym, udającym kobietę w komedii A Madea Christmas.
Witajcie w Marwen (2018), reż. Robert Zemeckis
Inspirowana prawdziwymi zdarzeniami historia artysty, który po tragicznym w skutkach pobiciu ucieka w świat fantazji. Pojawia się u niego zespół stresu pourazowego i uszkodzenie mózgu. Witajcie w Marwen do klasyczna opowieść o drodze ku ozdrowieniu i trudnej walce z przeciwnościami losu. Mieszają się w niej gatunki fantastyki i dramatu.
Film został klapą box-office’ową, a krytycy go zwyczajnie nie zrozumieli. W czasopiśmie „Chicago Tribune” uznano, że film próbuje być ekscytujący, zabawny, straszny i „chce być wszystkim na raz”, a ostatecznie zwyczajnie rozczarowuje. Wszelkie nominacje, przyznane Witajcie w Marwen, ogniskowały się wokół walorów technicznych filmu. Nagród za swoją pracę nie otrzymali ani reżyser Robert Zemeckis, ani Steve Carell, grający rolę główną.
Jeszcze jest czas (2020), reż. Viggo Mortensen
Film o homofobii, trudnej więzi syna z ojcem i demencji starczej. Złośliwi mogliby uznać, że to idealny przepis na oscarowy koktajl. Reżyseruje Viggo Mortensen, na podstawie własnego scenariusza, a ponadto zasila obsadę aktorską. Słynny filmowy Aragorn wciela się w mężczyznę po pięćdziesiątce, który mieszka w Los Angeles i ma męża, Erika. Parę odwiedza ojciec bohatera, typ żyjący przeszłością i brzydzący się postępem cywilizacyjnym. Wizyta homofoba nie należy do łatwych, ale okazuje się niezbędna – starzec przejawia pierwsze oznaki demencji.
Pomimo mocnej tematyki i ekranowego tour de force w wydaniu Mortensena i Lance’a Henriksena, Jeszcze jest czas nie otrzymał żadnej nominacji do Oscara.
Amelia Earhart (2009), reż. Mira Nair
Hilary Swank pojawia się w filmie jako tytułowa Amelia Earhart – pilotka i dziennikarka, pierwsza w historii kobieta, która przeleciała nad Oceanem Atlantyckim. Produkcja o seksizmie w branży lotniczej, z postacią amerykańskiej bohaterki, idolki i feministki na pierwszym planie miała zachwycić Akademię. Tak się jednak nie stało, a na twórców nie spłynął deszcz nagród. Idealnym podsumowaniem okazuje się specjalne „wyróżnienie”, jakie przyznało Amelii Earhart Stowarzyszenie Krytyczek Filmowych (Alliance of Women Film Journalists – AWFJ): wyróżniono ją nagrodą w kategorii „film, który chciałoby się pokochać, ale to niemożliwe”.
Co ciekawe, scenariusz filmu napisali Ronald Bass – zdobywca Oscara za Rain Mana – oraz Anna Hamilton Phelan – nominowana do tego lauru za Goryle we mgle.
„Oscar bait” – jakie filmy miały dostać Nagrodę Akademii Filmowej, ale przegrały tę walkę?
Mój piękny syn (2018), reż. Felix Van Groeningen
Raz jeszcze Steve Carell. Za rolę w Moim pięknym synu zdobył wprawdzie dużo lepsze recenzje, ale o Oscarze wciąż nie było mowy. Nie dostał go też Timothée Chalamet, grający tytułowego synalka – pomimo innych wyróżnień, jak nominacje do nagrody BAFTA czy Złotego Globu.
Carell występuje w filmie jako troskliwy, choć trochę zmęczony życiem ojciec, a Chalamet mocno mu to życie uprzykrza – jest uzależniony od nielegalnych substancji i pchnięty na skraj przepaści.
Historia o pękniętym ojcowskim sercu i trudach dojrzewania zaskarbiła sobie pozytywne noty krytyków, choć Akademia spisała ją na straty. W niektórych artykułach analitycznych uznano, że z postaciami nie sposób się zżyć, a narracyjnie film jest „nieprzystępny”.
Stonewall (2015), reż. Roland Emmerich
Będąc kompletnie fair, film nie miał szans choćby na nominację do Oscara ze względu na nazwisko reżysera. Roland Emmerich, odkąd tylko nakręcił w Hollywood Dzień Niepodległości, kojarzony był z wysokobudżetowymi blockbusterami i kinem pozbawionym artystycznego zacięcia. Członkowie Akademii nie przyznaliby Oscara reżyserowi Godzilli czy 2012 – nieważne, o jak dobrym kinie byśmy mówili.
A czy Stonewall to faktycznie udany film? Choć krytykowano go za „wygładzanie” i upiększanie tragedii (słynnych zamieszek pod pubem gejowskim w Greenwich Village), tak – historia jest mocna, postacie pełne werwy i buntu, a aktorzy przekonują w swoich rolach. Jonny Beauchamp za kreację Raya/Ramony śmiało mógł ubiegać się o złotą statuetkę.
J. Edgar (2011), reż. Clint Eastwood
J. Edgar, znany też jako wielka wpadka Clinta Eastwooda. Film powstał jeszcze na fali sukcesu Za wszelką cenę i Gran Torino. Choć miał okazać się kolejnym przebojem Eastwooda-reżysera, zwyczajnie nie spodobał się krytykom, przez co kampania oscarowa nie miała sensu. Nie pomogły soczyste nazwiska w obsadzie (DiCaprio, Watts, Judi Dench, Adam Driver), ani mocarna postać w centrum fabularnej intrygi – tytułowy J. Edgar Hoover, dyrektor FBI skrywający mroczne tajemnice.
Film krytykowano między innymi za charakteryzację, walory produkcyjne i banalny scenariusz.
Majestic (2001), reż. Frank Darabont
Jim Carrey w roli hollywoodzkiego scenarzysty, który trafia na tak zwaną „Czarną Listę” i traci karierę. Co gorsza, ulega wypadkowi samochodowemu i w rezultacie cierpi na zaniki pamięci.
Obrońcy skarbów (2014), reż. George Clooney
Niezłe kino wojenne, które dziś jest już właściwie zapomniane, a i w roku swojej premiery przeszło bez większego echa. Historię osadzono w czasach II wojny światowej, a Clooney (także reżyser) występuje jako Frank Stokes – historyk sztuki, który chce „odbić” od Hitlera bezcenne dzieła sztuki.