Mimo że od rosyjskiej ropy świat się odwraca, to na europejskich stacjach benzynowych możemy zaobserwować trend, który przyprawia o zawrót głowy większość kierowców. Litr paliwa za 7 złotych staje się coraz bardziej prawdopodobny, co może zmusić rząd do reglamentowania.
Po tym, jak Rosja bez żadnego znanego szerzej powodu zaatakowała naszego wschodniego sąsiada – Ukrainę, a świat postanowił zbojkotować gospodarkę najeźdźcy, eksperci rynku paliw nie sądzili, że przełoży się to bezpośrednio na ceny litra benzyny i oleju napędowego w Polsce. Mocno się jednak pomylili…
Litr paliwa za 7 złotych to już kwestia dni
Po tygodniu działań zbrojnych za wschodnią flanką NATO, a także wszechobecnej panice zauważalnej na stacjach benzynowych w Polsce, ceny ropy i benzyny dosłownie zaczęły szybować. I tak jak w środę za litr oleju płaciliśmy 6,10 zł, tak już dzień później, a więc w czwartek, litr tegoż samego paliwa kosztował już średnio 40 groszy więcej. Tam, gdzie podwyżek nie dostrzeżono, ustawiły się zaś gigantyczne kolejki, co na koniec dnia wyczyściło zbiorniki. W piątek zaś ceny tego samego “dobra” poszybowały o kolejne kilkadziesiąt groszy, na co wskazywali dziś m.in. warszawscy kierowcy przesyłający zdjęcia z pylonów stacyjnych, na których dostrzec można było cenę ON na poziomie 6,69 zł.
W ocenie ekspertów, którzy jeszcze tydzień temu nie spodziewali się aż tak dużych skoków na rynku, w ciągu kolejnych 7 dni cena ropy może przekroczyć już 7 złotych, co byłoby wynikiem przyprawiającym o zawroty głowy.
Dlaczego paliwa drożeją?
Warto zauważyć, że agresja Rosji na Ukrainę poskutkowała niespotykanymi dotąd sankcjami “Zachodu” na kraj rozciągnięty od Europy po Azję. Zablokowano praktycznie wszystko, co można było zablokować. Firmy z Rosji uciekły, technologię wyłączono, a media “wyeliminowano”. Oberwało się nawet oligarchom, którym świat zaczął jachty odbierać i pilnie majątków szukać. Mimo że nie ma jeszcze oficjalnego bojkotu rosyjskiego gazu i ropy, to już dziś wiele firm odwraca się od dostawcy ze wschodu. To zaś, a także ogólna panika na rynku surowców, ma bezpośrednie przełożenie na popyt na gaz i ropę z innych części świata, co oczywiście skutkuje zwyżką cen.
Nie jest to jednak jedyny powód. Warto zauważyć, że w ostatnich dniach mocno cierpią również waluty krajów położonych w pobliżu Ukrainy i Rosji, a więc także rodzimy złoty, który w stosunku do dolara czy euro traci kilka groszy w ciągu doby. Aktualnie za jednego dolara trzeba zapłacić już powyżej 4,4 złotego, a ostatnie próby umocnienia PLN przez Ministerstwo Finansów i Narodowy Bank Polski na niewiele zdają się pomagać.
Czy będzie drożej?
Niewykluczone, że już za kilka dni za litr paliwa na stacjach benzynowych faktycznie trzeba będzie zapłacić nawet 7 złotych, jednak oliwy do ognia dolewają także sami kierowcy, którzy lejąc pod korek, za korek, w kanister i w kieszeń, tylko potęgują panikę paliwową na rodzimym rynku, w myśl zasady “lej dziś, bo jutro będzie drożej”.