Po półtorarocznych niezwykle niskich stopach procentowych, a tym samym najtańszych w historii kredytach, kredytobiorcy powoli muszą zaciskać pasa. Sęk w tym, że do końca tego roku raty kredytów mogą podskoczyć tak bardzo, że wiele osób może mieć problem ze spłatą hipotek. Szef NBP mówi o wydłużeniu cyklu podwyżek i sugeruje, że stopy mogą wzrosnąć powyżej 4 procent.
Koniec taniego pieniądza
W okresie od czerwca 2020 roku do października 2021 roku banki udzieliły łącznie 408 tysięcy kredytów hipotecznych na łączną kwotę przekraczającą 126 miliardów złotych. Dobre wyniki sprzedażowe utrzymywały się mimo pandemii koronawirusa i ogólnie złych nastrojów gospodarczych. Stały za tym m.in. niezwykle niskie, nigdy nienotowane w Polsce, praktycznie zerowe stopy procentowe.
Sytuacja zaczęła się zmieniać wraz z pierwszą podwyżką stóp procentowych, która automatycznie podciągnęła także wskaźnik WIBOR – odpowiedzialny właśnie za koszt pieniądza na rynku. Pierwsza podwyżka miała miejsce na początku października, kolejna miesiąc później, następna w grudniu i czwarta z rzędu w styczniu tego roku.
Finalnie stopa referencyjna wystrzeliła do poziomu 2,25 proc., co jest najwyższą wartością od 8 lat. Sęk w tym, że to nie koniec podwyżek, ponieważ inflacja w Polsce przerasta już nawet najczarniejsze scenariusze, a grudniowy odczyt był najwyższy od 20 lat. To jednak nie koniec, ponieważ ostatnie prognozy ekonomistów mówią, że szczytu inflacji spodziewać się można dopiero w okolicach kwietnia lub maja tego roku, a jej pułap sięgnąć może nawet 9,4 procent.
Potrzebujesz porady w sprawie kredytu? Skontaktuj się z firmą: Doradca finansowy Szczecin
Kredyty będą jeszcze (znacznie) droższe
Do walki z inflacją rząd przysiadł na przełomie listopada i grudnia zeszłego roku, a rozwiązaniem mają być tarcze antyinflacyjne. Sęk w tym, że rozwiązania w nich przewidziane, póki co niewiele dały, a ceny wciąż szybują. Konieczne jest zatem dalsze schładzanie popytu przez Narodowy Bank Polski właśnie poprzez podnoszenie stóp procentowych.
Już nawet optymistycznie nastawiony zwykle szef NBP Adam Glapiński nie wierzy, że inflację da się powstrzymać bez konieczności dalszych wzrostów stóp, a ostatnia jego wypowiedź dla agencji Bloomberg, może przyprawić o zawrót głowy niejednego kredytobiorcę, zwłaszcza gdy mowa o kredytach hipotecznych.
Tuż przed weekendem prezes Narodowego Banku Polskiego uznał, że stopy procentowe powinny być w Polsce wyższe, aniżeli oczekuje rynek oraz że zamierza przekonywać członków Rady Polityki Pieniężnej do wydłużenia cyklu podwyżek.
– Stopy procentowe w Polsce powinny wzrosnąć mocniej, niż obecnie oczekuje rynek, biorąc pod uwagę ostatnie dane makro. – mówił w piątek prezes NBP, cytowany przez Bloomberga.
A czego oczekuje rynek? Cóż. Zgodnie z ostatnimi kontraktami FRA (kontrakty na przyszłą wysokość stóp procentowych) do końca tego roku stopy procentowe miałyby wzrosnąć do poziomu nawet 4 procent. Jeśli zatem Adam Glapiński mówi o podniesieniu stóp powyżej oczekiwań, to możemy oczekiwać, że te wzrosną nawet do pułapu 5 procent. Taki scenariusz mógłby spowodować, że znaczna część kredytobiorców mogłaby mieć problem ze spłatą zobowiązań.
Nie kryją tego już nawet członkowie RPP, a konkretniej Eugeniusz Gatnar i Łukasz Hardt, którzy kilka dni temu, skrytykowali spóźnione działania Rady i uznali, że w okresie pandemii przybyło Polsce “400 tysięcy nowych problemów”. Chodzi oczywiście o tych kredytobiorców, którzy zaciągnęli zobowiązania zabezpieczone hipoteką w ostatnich dwóch latach.