Inflacja w Polsce zbliża się do 8 proc. Nie ma jeszcze grudniowych danych, jednak wszystko wskazuje na to, że właśnie w tym miesiącu możemy oczekiwać kolejnych wzrostów. Rządzący oczekują, że wdrażana właśnie tarcza antyinflacyjna pomoże powstrzymać rajd cen energii, paliw i gazu, jednak na ewentualne rezultaty będziemy musieli jeszcze poczekać.
W ocenie Wiesława Rozłuckiego, wieloletniego prezesa Giełdy Papierów Wartościowych mamy do czynienia już nawet z “lekką” spiralą inflacyjną, spowodowaną oczekiwaniami płacowymi pracowników.
Artykuł przygotowany z Ekspertami Finansowymi z Wrocławia: https://kredytywroclaw.com/
Szczyt inflacji dopiero w połowie przyszłego roku?
Wskaźnik inflacji w Polsce poszybował w ostatnich miesiącach do wysokości nienotowanej w kraju od dwóch dekad. Ostatni, listopadowy odczyt Głównego Urzędu Statystycznego wskazał na 7,7 proc., a wielu ekspertów szacuje, że szczyt inflacji będzie miał miejsce jeszcze w grudniu tego roku lub najdalej styczniu 2022 r.
Także rząd Mateusza Morawieckiego uważa, że wprowadzona tarcza antyinflacyjna doprowadzi już w pierwszym kwartale nowego roku do spadku inflacji nawet o 1-1,5 proc. Rządzący zapowiadają jednocześnie, że są gotowi do ewentualnego przedłużenia czasowych obniżek akcyzy i VAT-u za energię, paliwa czy gaz na kolejne miesiące.
Mniej optymistycznie na termin szczytu inflacji patrzą ekonomiści BNP Paribas, którzy opublikowali kilka dni temu prognozy, zgodnie z którymi szczyt inflacji przesunięty może być nawet na czerwiec przyszłego roku. Zdaniem analityków banku możemy oczekiwać wtedy nawet 8,2 proc. wzrostu cen, mimo chwilowych spadków w pierwszym kwartale 2022.
Odwrotny skutek tarczy antyinflacyjnej
W ocenie wielu makroekonomistów wprowadzana przez rząd tarcza antyinflacyjna faktycznie może chwilowo powstrzymać wzrosty cen, jednak znajdujące się w niej rozwiązania działają jednocześnie proinflacyjne. W konsekwencji może to prowadzić do odwrotnego skutku, czyli wzmocnić inflację, nie jako zmianę wskaźnika CPI a spadek siły nabywczej pieniądza.
Pojawiają się bowiem głosy, że konsumenci, oszczędzając dzięki tarczy np. na paliwie czy energii, pieniądze te zwyczajnie przeznaczą na inne cele, napędzając tym samym wzrost cen innych produktów czy usług. Pamiętajmy także o tym, że prócz samych oszczędności wynikających z obniżonej akcyzy czy podatków na paliwa, energię czy gaz, tarcza antyinfacyjna zakłada także przeznaczenie blisko 5 mld zł na dodatek osłonowy, czyli dopłaty dla gospodarstw domowych. Skorzystać z niego mają “ubożsi Polacy”. Te pieniądze także trafią jednak finalnie do gospodarki, nie wiadomo jednak w które jej sektory. Dodatek osłonowy nie będzie miał bowiem charakteru bonów, a żywej gotówki.
Spirala inflacyjna już się zaczęła
Wpływ na inflację mają jednak nie tylko ceny samej energii, paliw czy gazu, czyli – jak przekonywał premier Morawiecki – czynniki zewnętrzne, ale także te wewnętrzne. Zaliczyć do nich możemy m.in. oczekiwania płacowe pracowników. Niskie bezrobocie i jednocześnie szybko rosnące wynagrodzenia działają zdecydowanie, jako czynnik podgrzewający inflację, to zaś finalnie może przerodzić się w spiralę inflacyjną, z której wyjście może być niezwykle trudne w krótkim okresie czasu, a sama inflacja może wymknąć się spod kontroli.
Zdaniem wieloletniego prezesa Giełdy Papierów Wartościowych Wiesława Rozłuckiego z “lekką” spiralą inflacyjną mamy już do czynienia. – Mamy niedobory na rynku pracy, pracownicy mają silniejszą pozycję przetargową. Polskie społeczeństwo o wiele bardziej obawia się drożyzny niż koronawirusa. To bardzo silny bodziec do podwyższania wynagrodzeń i przyszłych oczekiwań inflacyjnych. Lekka spirala inflacyjna już się zaczęła, bardzo trudno będzie ją zatrzymać” – mówił w wywiadzie dla „Rzeczpospolitej” Wiesław Rozłucki.
W ocenie byłego prezesa warszawskiej giełdy na przyspieszającą inflację zbyt późno zareagował Narodowy Bank Polski.
– Może największe banki się nie spóźniły z podwyższaniem stóp, ale nasz bank centralny na pewno się spóźnił. Tendencje inflacyjne już przed pandemią zaczęły rosnąć. To był pierwszy znak, że coś trzeba robić, a przez kilkanaście miesięcy mieliśmy stanowcze i uspokajające deklaracje, że żadne podwyżki nie są potrzebne” – ocenił Rozłucki w rozmowie z Rzeczpospolitą.