Kilka dni temu klub w Rybniku otworzył się mimo obowiązującego w Polsce rozporządzenia Rady Ministrów, które zakazuje organizacji imprez w lokalach tanecznych. Na miejsce przybyło kilkudziesięciu funkcjonariuszy policji, którzy użyli grantów hukowych, gazu oraz broni gładkolufowej. Podczas interwencji obecny był nawet James Bond.
O „interwencji policji” w rybnickim klubie pisaliśmy kilka dni temu. W lokalu bawiło się kilkaset osób. Właściciele zorganizowali imprezę, sprzeciwiając się rządowemu rozporządzeniu. Na miejsce przybyła grupa kilkudziesięciu, a jak informowali świadkowie nawet stu kilkudziesięciu policjantów.
– W pewnym momencie po prostu weszła policja. Zablokowali salę taneczną na dole, zablokowali salę taneczną na górze. I kazali ludziom wychodzić. Powiedzieli, że lokal jest zablokowany – mówi na nagraniu z wydarzeń jedna z osób przebywających w lokalu podczas interwencji policji.
Wypędzili ludzi na ulicę, doszło do przepychanek, więc użyli granatów hukowych, gazu i pałek. W lokalu zaś „ludzie byli szarpani, ściągani ze schodów, totalna agresja. Osoba, która była u nas za barem, nie mogła wyjść do toalety, bo policjant stwierdził, że jeśli wyjdzie, to zamkną go na 48 godzin. Stwierdzono, że „ma kufel i może się załatwić do kufla” – mówi Marcin Koza, współwłaściciel lokalu w Rybniku.
Zdaniem policji interwencja była przeprowadzona „prawidłowo”. – Absolutnie zaprzeczam, ponieważ pojawiły się takie komentarze, że w środku używaliśmy siły fizycznej […]. – przekonywała Aleksandra Nowara z Komendy Wojewódzkiej Policji w Katowicach.
Policja użyła gazu
Zdaniem uczestników imprezy, którzy przebieg interwencji relacjonowali w lokalnych mediach, policja – prócz gróźb i siły – w lokalu użyła także gazu. Zaprzecza temu Bogusława Kobeszko z rybnickiej policji.
– Informuję, że policjanci nie użyli gazu wewnątrz lokalu. Osobiście w niedzielę rozmawiałam z osobą reprezentującą właścicieli i poinformowałam tę osobę, że jeżeli posiada nagrania, na których zarejestrowano użycie gazu wewnątrz lokalu, to prosimy o przesłanie ich do Komendy Miejskiej w Rybniku – stwierdziła Kobeszko cytowana przez „Interwencję”.
– Bardzo mnie cieszy, że tak zakłamują rzeczywistość. Naszą odpowiedzią będzie po prostu wideo – mówi Marcin Koza, współwłaściciel lokalu w Rybniku i pokazuje nagranie, na którym widać przebieg wydarzeń.
Nazywam się Bond, James Bond
W pewnym momencie widać, że jeden z policjantów rozpyla w stronę kilku osób „coś” z puszki, którą trzyma w dłoni. Domyślnie gaz.
Na nagraniu widać, także jak w pewnym momencie do jednego z policjantów podchodzi osoba nagrywająca zdarzenie i prosi o podanie nazwiska funkcjonariusza. Ten nie chcąc zdradzić swoich prawdziwych personaliów, oświadcza: „Bond, nazywam się James Bond„.
Właściciele nie widzą co dalej
– Dalej nie wiemy, na jakiej podstawie zostaliśmy zamknięci. To jest coś, na co pracowaliśmy całe życie. To jest dorobek całego naszego życia i ktoś nam to chce tak po prostu zabrać – mówi właściciela klubu w Rybniku, w którym tydzień temu interweniowała policja. Dodaje także, że chce dalej walczyć, nie z systemem, a o siebie – My po prostu chcemy żyć. – puentuje z łzami w oczach.
Do interwencji policji na przestrzeni kilkunastu dni dochodzi już w lokalach na terenie całej Polski. Wykończeni lockdownem przedsiębiorcy, coraz częściej powtarzają, że nie mają z czego utrzymywać swoich firm, pracowników, a także rodzin. Podobną historią podzielił się kilka dni temu jeden z restauratorów z Żor, który powiedział, że otwiera się, bo ma „71 groszy na koncie, a ma za sobą dwójkę dzieci”, które musi utrzymać.
Dziś premier Mateusz Morawiecki poinformował na konferencji prasowej o warunkowym poluzowaniu obostrzeń, jednak zarówno gastronomia, jak i lokale rozrywkowe pozostaną dalej zamknięte. Do kiedy? Nie wiadomo…
Dziękujemy, że jesteś z nami. Dołącz do społeczności na Facebook lub Twitter oraz włącz wiadomości Google News.