Właściciele centrów mają dość restrykcji rządu. Jak przekonują przedstawiciele branży, kolejne ograniczenia mocno ich zaskoczyły, a łączne straty obrotów szacują już na 32 mld zł. Z kolei handlowcy zrzeszeni w Związku Polskich Pracodawców i Usług zapowiadają masowe pozwy za lockdown. „Będziemy walczyć do końca” – piszą zdesperowani przedsiębiorcy.
Polska Rada Centrów Handlowych wyliczyła, że utracone obroty wynikające z 3 lockdownów wprowadzonych przez rząd wynoszą już 32 mld zł. Kolejne dwa tygodnie ograniczeń w handlu powiększą te straty o kolejne 2 mld zł. Przedstawiciele branży centrów handlowych zauważają, że zamknięcie galerii nie przekłada się bezpośrednio na poziom liczby zachorowań w Polsce, a centra nie były i nie są źródłem zakażeń koronawirusem. Jak przekonuje PRCH galerie to miejsca, w których nosi się maseczki, a kontakt międzyludzki ogranicza się do kilku minut z jednoczesnym zachowaniem dystansu.
Ograniczenie handlu wpłynie na sektor bankowy
Polska Rada Centów Handlowych przekonuje, że przedłużające się obostrzenia dotyczące zakaz handlu w galeriach handlowych, mogą negatywnie wpłynąć na spłaty kredytów, a to odbije się na całym sektorze bankowym. Koszty utrzymania galerii handlowych są ponoszone bowiem cały czas, a przychody spadną łącznie o około 45 proc.
– Realne konsekwencje lockdownów, które wiążą się z ustawowymi zwolnieniami najemców z czynszów oraz opłat eksploatacyjnych, dobrowolnymi ulgami czynszowymi udzielonymi najemcom przez wynajmujących w okresie od maja do grudnia 2020 w wysokości około 2 mld zł, a także wykluczeniem wynajmujących z jakiegokolwiek wsparcia państwa w ramach tarcz pomocowych, zobaczymy w 2021 roku – podsumowuje PRCH i apeluje, aby rząd rozważył dofinansowanie 45 proc. kosztów stałych najemców centrów handlowych.
Handlowcy chcą pozwać państwo za lockdown
Właściciele firm zlokalizowanych w centrach handlowych, zrzeszeni w Związku Polskich Pracodawców Handlu i Usług rozważają zaś pozwanie Skarbu Państwa. Kancelarie prawne reprezentujące Związek rekomendują takie rozwiązanie jako ratunek dla branży, którą pogrąża kolejne przedłużenie restrykcji.
– Nie rozumiemy, na podstawie jakich kryteriów rząd wprowadza ograniczenia, które faworyzują jedne gałęzie gospodarki, a dyskryminują inne. Jak mamy rozumieć, że pomimo oficjalnego zamknięcia centrów handlowych są one nadal otwarte? Funkcjonują w nich hipermarkety wielobranżowe sprzedające nie tylko artykuły spożywcze, czy higieniczne, ale też odzież, naczynia, obuwie oraz zabawki. Równocześnie obok otwarte są sklepy z wyposażeniem domowym, drogerie, apteki a np. sklepy odzieżowe, obuwnicze, czy jubilerskie są zamknięte. Czy w supermarkecie w galerii handlowej panują inne warunki niż pozostałych sklepach? Dlaczego jesteśmy dyskryminowani? – dopytują zbulwersowani przedstawiciele ZPPHiU i dodają, że „nierówny dostęp do rynku nie ma żadnego uzasadnienia.
„Będziemy walczyć do końca”
– Dzisiaj jest dla nas jasne, że proszenie, apelowanie nie przynosi żadnych rezultatów albo odwrotny do deklarowanego. Nie tylko zostaliśmy pozbawieni wsparcia (np. ostatnio poprzez dobór PKD) to jeszcze jesteśmy dyskryminowani – piszą przedstawiciele Związku.
– Polscy przedsiębiorcy, polskie firmy rodzinne nie dadzą się zniszczyć przez dyskryminujące decyzje polityków. Oczekujemy otwarcia naszych sklepów jak zostało to określone na początku trzeciego już lockdownu. W przeciwnym wypadku nie będziemy mieli wyjścia, wprowadzimy ostrzejsze formy protestu oraz będziemy masowo występować na drogę sądową – ostrzegają przedsiębiorcy.
Bądź na bieżąco! Dołącz do społeczności przedsiębiorców na Facebook lub Twitter i wspieraj nas swoją obecnością.