Branża gastronomiczna postawiona z dnia na dzień w obliczu lockdownu, zaoferowane przez rząd wsparcie uważa za niewystarczające i oczekuje konkretnych planów na kolejne miesiące. Liczni jej reprezentanci zapowiadają także ogólnopolskie protesty.
Od soboty tysiące polskich barów i restauracji nie może prowadzić stacjonarnej działalności. Narzucone z dnia na dzień na właścicieli firm ograniczenia postawiły ich w sytuacji, która – jak przekonują – może doprowadzić do masowych bankructw. „Jeszcze się nie podnieśliśmy po wiosennym lockdownie, a rząd znów w nas uderza” – skarżą się w mediach społecznościowych setki zrozpaczonych przedsiębiorców.
Tarcza branżowa? To jałmużna nie pomoc
Na wtorkowej konferencji prasowej premier Mateusz Morawiecki przedstawił projekt tzw. Tarczy branżowej, którą objęte zostaną branże dotknięte rządowymi restrykcjami. Jak informował prezes rady ministrów firmy m.in. z branży gastronomicznej, czy fitness będą mogły skorzystać w listopadzie ze zwolnienia z ZUS oraz świadczenia postojowego. Dostępne mają być także mikrodotacje w wysokości 5 tys. zł. Aby przedmiotowe wsparcie otrzymać, przedsiębiorca będzie musiał udowodnić spadek obrotów o minimum 40 procent w stosunku do analogicznego miesiąca w 2019 r. Więcej o oferowanej przez rząd pomocy, piszemy tutaj.
Do przedstawionych rozwiązań branża gastronomiczna odniosła się praktycznie natychmiastowo, nie kryjąc przy tym swojego oburzenia i irytacji. – To jałmużna nie pomoc. Nie kupujemy tego. Będą protesty – informuje cytowany przez Dziennik Gazeta Prawna, Sławomir Grzyb z Izby Gospodarczej Gastronomii Polskiej. W ocenie przedsiębiorców „taka pomoc to przedłużenie agonii”.
– Szanowni Państwo, Sztab Kryzysowy Gastronomii Polskiej jednoznacznie uważa zaproponowany dziś pakiet pomocowy dla gastronomii za niewystarczający. Grozi nam fala upadłości. Zagrożonych jest prawie milion miejsc pracy. – czytamy na utworzonej kilka dni temu facebookowej stronie jednoczącej poszkodowanych restauratorów
W tym samym tonie wypowiada się Marek Kotecki ze Stowarzyszenia „Przyszłość dla gastronomii”. Przedsiębiorca przytaczany przez „DGP” argumentuje, że zaproponowane przez rząd rozwiązania nie pokryją strat spowodowanych przymusowym lockdownem. W ocenie Koteckiego najlepszym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie rozwiązań zbliżonych do Tarczy Finansowej PFR.
Strach i niepewność
Mimo że ogłoszony w piątek przez premiera Mateusza Morawieckiego lockdown gastronomii przewidziany został „jedynie” na dwa tygodnie, to wielu przedsiębiorców podchodzi do tego sceptycznie. Właściciele zakładają bowiem, że zamknięcie ich firm będzie się przedłużać z uwagi na stałe wzrosty zakażeń wirusem SARS-CoV-2.
– Reaktywne i zupełnie nieprzewidywalne działania rządu powodują, że biznes gastronomiczny stał się całkowicie niezarządzalny – donosi, pisząc o sytuacji branży portal biznes.wprost.pl.
Wpis świadczący o tym, że właściciele firm nie są pewni tego kiedy zostaną odblokowani, zamieściło na swoim profilu jedno z popularniejszych w stolicy miejsc łączących gastronomię z rodzinną rozrywką. „Hulakula nieczynna do odwołania” – czytamy w dodanym w dniu ogłoszenia nowych obostrzeń poście firmy.
Gastronomia chce własnej Tarczy Antykryzysowej
Postulaty o wdrożenie konkretnych i długoterminowych rozwiązań wysunął Sztab Kryzysowy Gastronomii Polskiej. W przygotowanej przez przedstawicieli organizacji gastronomicznych piśmie oczekują oni od rządu m.in.:
- Stworzenia Funduszu Gwarancyjnego dla Gastronomii Polskiej w ramach tarczy, dla wierzycieli czynszów najmu w szczególności prywatnych właścicieli nieruchomości;
- uruchomienia programu redukcji czynszów najmu przez jednostki budżetowe w Polsce o 90 proc. i programu pomocowego refundacji czynszów najmu komercyjnych w tym samym zakresie w terminie od 1 listopada 2020 r. do 30 czerwca 2021 r.;
- gwarancji dla banków w celu uruchomienia nieoprocentowanych pożyczek;
- gwarancji dla klientów dokonujących wpłat zaliczek na wydarzenia grupowe w obiektach;
- umorzenia obowiązku spłat dotychczasowych dotacji z PFR;
- wprowadzenia „bonu gastronomicznego” na wzór „bonu turystycznego”;
- uruchomienia kredytu obrotowego w rachunku bieżącym, udzielanego w wysokości do 10 proc. obrotu za rok 2019, gwarantowanego przez Polski Fundusz Rozwoju. Instrument powinien być w 100 proc. zwrotny.
Nad żadnym z nich nie pochylił się jednak jeszcze rząd.
Dołącz do nas na Facebook lub Twitter i wspieraj Bizme.pl swoją obecnością.